Pierwszy tydzień szkoły za nami.
Rzecz jasna moje obawy były na wyrost. Nie było płaczu, obaw, żadnych negatywnych emocji. W domu nie przeżywa tego co ją czeka w szkole ani tego co się w niej działo. Musi się wobec tego czuć dość komfortowo w tej całej sytuacji.
Start zatem udał się nam wyśmienicie. Co dalej będzie? Nie wiem. Jak po „skarletowsku” mawia moja koleżanka – „Pomyślę o tym jutro”. Teraz chcę cieszyć się chwilą…
Zmęczyło mnie już wkręcanie sobie ciągle filmów z czarnym scenariuszem. Zresztą w ogóle mam dość bezsensownego przewidywania przyszłości. Cóż nam po tym nieustannym myśleniu „co to będzie?”.
Co to będzie? Co to będzie?
Będzie co ma być.
Różnie w życiu bywa. I najczęściej jest zupełnie inaczej niż nam się wydawało, że będzie.
Nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć.
Zmagamy się z codziennością. Z tysiącem małych zwykłych spraw. Czasem życie stawia przed nami większe wyzwania. Pewnie nieraz wydające się nie do przejścia. Każdego dnia podejmujemy jednak decyzje, dokonujemy wyborów w tych wszystkich mało istotnych jak i życiowych kwestiach. Nasze własne wybory, dokonane w zgodzie ze sobą, muszą być dla nas dobre. Są najlepsze z możliwych. My zrobiliśmy swoje. Na resztę wpływu nie mamy.
Po co więc zaprzątać sobie tym głowę? Uprawiać czarnowidztwo? Zamartwiać się? Ktoś powiedział mi kiedyś bardzo odkrywczo ;), że człowiek ma do dyspozycji dwa uda. Albo się uda, albo się nie uda.
Trzeba odkreślić dany temat grubą kreską i iść dalej.
Bo choć życie to nie bajka, to zdarzają się w nim dobre zakończenia.